LARA

     Trzy rejsy, trzy różne załogi no i trasy na różnych zasadach. Pierwszy etap, w którym skrzykiwałem załogę do przeprowadzenia łódki z Alicante do Barcelony był z natury hamowany ustaleniem, że w niedzielę mamy być w Palmie celem odebrania Eli wiozącej nam świąteczną kiełbaskę. Kiełbaska dotarła na czas a my błąkaliśmy się po zakamarkach Balearów, odwiedzając dziewicze dla mnie Sabinę na Formenterze i St Antonio po zachodniej stronie Ibizy. A nawet spędziliśmy dobę na kotwicy w malowniczej zatoczce, na południu Majorki. Dalej już trzeba się było bardziej sprężać ale nie mogliśmy pominąć Port Soller, który upatrzyłem sobie jako teatrum sesji zdjęciowej Lary. Do zatoki weszliśmy ze żwawym wiatrem i by nie szukać po ciemku miejsca, stanęliśmy na kotwicy. Rano okazało się, że ozdobą portu jest zacumowany tutaj Borhard, czekający kolejnej załogi. Jego etatowa załoga urządziła nam serdeczne powitanie od kolacji po śniadanie. Rankiem popłynęliśmy jeszcze do Porto Soller i stamtąd już do Barcelony. Czułe pożegnanie z przyjaciółmi i oczekiwanie na nową załogę.

    Nowa załoga okazała się zgraną paczką, która już niejedną wyprawę, nie koniecznie żeglarską odbyła. Poza nimi był jeszcze Adam, jedyny sternik w załodze, aspirujący do stopnia morsa. Zatem Adam został zastępcą kapitana dzięki czemu manewry portowe mogłem tylko obserwować a i doglądanie wacht miałem z kim podzielić. Dojście do Pt.Pollenca, przez skłócone jak zwykle wody na NW od Majorki dały się załodze trochę we znaki. Następnego dnia jeszcze przeskok na wschód Minorki do Mahon no i wreszcie godzina prawdy w postaci przeskoku na Sardynię. W prostej linii to 190 mil, ale wiadomo że wyjdzie więcej. Dopiero w sobotę docieramy do Castelsardo w cieśninie Bonifacio. Na samo Bonifacio ku rozżaleniu załogi czasu zabrakło. Teraz żabi skok do Palau, znamienny rekordową ceną za postój - 6 euro. Załoga zarządza samochodową wycieczkę wokół wyspy a ja zostaję za psa pilnującego łódki. Dzień byczenia bardzo mi się przydaje. Wieczorem wychodzimy pomiędzy brzegami Sardynii a wyspami archipelagu Maddalen w kierunku Arbatax leżącego w połowie wschodniego brzegu. We wtorek wieczorem cumujemy w Santa Maria de Navarese. Malownicze miasteczko sennie oczekujące nadejścia sezonu. Jeszcze wizyta w Arbatax by uzupełnić paliwo przed długim przelotem na Sycylię. Niekorzystne prognozy sprawdzają się co do joty i najpierw halsujemy pod słaby wiatr z SE a później trzeba się przeprosić z motorkiem. Dopiero następnej nocy wiatr, nadal niekorzystny pozwala podeprzeć się żaglami. Dopiero o 0600 cumujemy przy Molo Bersagliere w Palermo przy stacji paliwowej. Po zatankowaniu wychodzimy do mariny Villa Igea gdzie umówiona jest wymiana załogi.

   Ponieważ możliwości zakupów w niedzielę są mocno ograniczone, postanowiliśmy zrobić skok do Cefalu. Niespodzianką jest brak jakiegokolwiek sanitariatu. Stare miasto położone malowniczo u stóp wysokiej skały pełniącej kiedyś rolę twierdzy. Następnego dnia ruszamy w stronę wysp Eolskich, zwanych dla niepoznaki Liparyjskimi. Nocą słabnący wiaterek pozwala popłynąć w stronę przejścia pomiędzy Volcano a Saliną. Niestety, kiedy trzeba wspomóc się silnikiem, pada pompa wody chłodzącej. Resztkami wiatru i chwilowymi pchnięciami silnika wchodzimy do Santa Marina Salina. Rano demontujemy pompę i Grzesiowi udaje się znaleźć warsztat, który nam pompę naprawia.W czasie gdy reszta załogi zwiedza okolicę, montujemy naprawioną pompę i wieczorem możemy ruszyć w stronę Stromboli. Lekki wiatr pozwala na żeglowanie a jasna noc na oglądanie wyspy i przypominającego o sobie wulkanu. Na rano wracamy do zatoki po wschodniej stronie Volcano gdzie na kotwicy możemy spokojnie zjeść śniadanie. Dalej ruszamy na południe i do wieczora wpływamy do Portroso. Następnego dnia lekki wiatr z NW pozwala cieszyć się żeglugą i widokami górzystych brzegów Sycylii, ukoronowanych w głębi ośnieżonym stożkiem Etny. Niestety, wieczorem wiatr słabnie a naprawiona pompa ponownie oddaje ducha. Halsując na słabych bryzach do ciągamy ostatecznie do Cefalu gdzie przyszło nam wreszcie zakończyć rejs.
Ryśkowe impresje
Wszystkim, którzy przeżyli ze mną swoje etapy dziękuję i gratuluję odporności psychicznej.

Zdjęcia Kasi z Sycylii
Zdjęcia Ani z etapu wielkanocnego
A tutaj moje

Szukaj w mapie witryny