Mazury dla milionerów

    Paweł, mój przyjaciel i partner z wyprawy na Azory zaprosił mnie na rejs po Mazurach ze swoimi stałymi przyjaciółmi. Okazało się, że pływają tam razem od lat i zawsze tylko po północnych jeziorach zawsze biorąc łódkę z Sailora na Kisajnie. Otóż ci przyjaciele zaczęli się dopominać o zmianę trasy - tym razem na południe. Byłem gościem, więc naleganie na skipera byłoby cośkolwiek niedelikatne ale zdecydowałem się poprzeć załogę obiecując mazurskie morze, czyli Śniardwy. Głównym zmartwieniem Pawła była konieczność licznych operacji składania i stawiania masztu podczas żeglugi po kanałach. Pierwsza operacja zaraz po opuszczenie portu Sailora by przejść kanałami Piękna Góra i Niegocińskim, ale skoro practice make mastership wyruszyliśmy niezwłocznie po zapakowaniu się do łódki typu Laguna 30. Na Niegocinie wieje łagodny wiatr z SE więc do Bocznego dopływamy w czasie stosownym do szukania miejsca na nocleg. Decydujemy się na Leśną Keję na cyplu na wprost Rydzewa. Warunki raczej spartańskie ale koślawe pomościki pozwalają zejść na ląd sucha stopą.

    Rankiem ruszamy dalej. Okazuje się jednak, że grot przy rogu halsowym się pruje więc od tej pory żeglujemy z jednym refem. Na Bocznym starannie omijamy zaznaczona kardynałkami mieliznę i kładziemy maszt przed mostem na Kuli. Na Jagodnym spokojna półwiatrowa żegluga aż do kanału Szymońskiego. Teraz jednym skokiem wszystkie kanały aż do jeziora Tałty na motorku z położonym masztem. Na Tałtach trzeba halsować pod lekki wiatr aż do mostów w Mikołajkach. Tu kolejna bitwa morska z kładzeniem i stawianiem masztu ale z coraz większą wprawą. Mikołajki mijamy bez zatrzymywania się bo zdecydowaliśmy się na nocleg w Popielnie. Miejsca, mimo dość spóźnionej pory pod dostatkiem. Knajpka w porcie nie działa ale nowe sanitariaty wraz z prysznicami na monety owszem. Wieczór śpiewu i tańca.

    Paweł decyduje, że skoro już jesteśmy na Śniardwach to trzeba przynajmniej zahaczyć o Seksty zatem pracowicie halsujemy w towarzystwie jachtów zmierzających zapewne do Piszu. Skoro Seksty zaliczone wracamy do Okartowa. Dysponując tabletem z Navionixem i mapami Mazur decyduje się na kamieniste przejście pomiędzy Czarcim a Szerokim Ostrowem. Nadal utrzymuje się lekki wiatr z SE więc do Okartowa dopływamy bez napinki. Port w Okartowie jest wyjątkowo płytki więc miecz i ster maksymalnie do góry a całe sterowanie w rękach operatora motorka. Krew się nie polała. Tym razem wieczorne tańce i śpiewy spotykają się z protestami hafenmajstra.

    We wtorek żeglujemy w poprzek Śniardw i odszukujemy ukryte w trzcinach wejście do Niedźwiedziego Rogu. Nigdy tam nie byłem. Do rozległego portu wchodzi się wąskim i dość krętym kanałem ale port jest obszerny i dobrze wyposażony. Zjadamy obiad i ruszamy dalej. By nie płacić za postój musimy się bosmanowi wylegitymować paragonem za piwo. Jeszcze krótki postój na kotwicy by skorzystać z kąpieli i ruszamy na północ. Po minięciu Przeczki skręcamy na Bełdany. Propozycję by stanąć przy Wierzbie trzeba odrzucić z powodu panującego tu tłoku. Ostatecznie rzucamy kotwicę przy prześwicie w trzcinach i dociągamy rufę do brzegu. Udaje się nawet rozpalić ognisko.

    Rano ruszamy w stronę Mikołajek. Nie bez przygód bo kotwica uwięzła pod pniem zwalonego drzewa i trzeba było nurkować by ją oswobodzić. Stajemy na krótko przy miejskiej kei w Mikołajkach. Jestem mile zaskoczony bo nie tylko jest tu teraz przyzwoite nadbrzeże z muringami ale także przyzwoite sanitariaty. Wreszcie ruszamy i po niezbędnym ukłonie dla trzech mostów rozpoczynamy żeglugę po Tałtach. Biednemu wiatr w oczy więc teraz wieje z północy i znowu trzeba halsować. Wieczór się zbliża więc ostatecznie decydujemy się stanąć przy kei należącej do hotelu Navigator. Dość drogo ale przynajmniej porządne sanitariaty.

    Jest już czwartek i należałoby zmierzać do domu ale decydujemy się odwiedzić jeszcze Ryn. Stajemy w wypasionej Eko-marinie. Obiad z sandaczem w nadbrzeżnej knajpie za milion denarów. Wybieramy się jeszcze z Pawłem na wieżę widokową skąd rozległy widok zarówno na Ryńskie jak i Ołów. Ruszamy szukać noclegu. Paweł wypatruje zatokę Jora Wielka gdzie jest przystań. Wpływamy nie bez trudu w bliski lądu zakamarek. Bosman pyta czemu tak skoro można było stanąć wp0rost od zewnątrz. Zbywam go starym dowcipem, że na wprost to każdy potrafi. W sumie sympatycznie choć sanitariaty prymitywne. Jora Wielka jest starą mazurską wsią w której starych mazurów już nie ma a domy są uwspółcześnione i oznakowane tabliczkami "Teren prywatny".

    Piątek to już zdecydowanie czas powrotu. Do kanałów pod żaglami, dalej motorek do Jagodnego. Aby wykorzystać spokojną wodę w kanale, za ostatnim mostem proponuję postawienie masztu. Niestety, rutyna się mści - podnoszony achtersztag wyrywa mi rumpel z ręki i lądujemy na właśnie remontowanym nadbrzeżu. Szkody są na szczęście niewielkie. Wiatr wraca na SE więc Niegocin przebywamy leniwym baksztagiem. Jeszcze tylko kanał niegociński i wchodzimy do portu Sailora przed którym małe zamieszanie bo i policja kogoś zatrzymuje i kolejka do stacji paliwowej blokują dostęp do portu. Paweł daruje nam pomysł nocowania na Kisajnie w pokrzywach więc ostatecznie koniec rejsu.

   

Zliczenie z Navionixa mówi, że przepłynęliśmy 106 mil morskich czyli ca 196 km.

Trasa rejsu
Laguna Śniardwy Navionix Kąpiel
Navigator Jora Wielka Zielony gaj Nowe Guty

szukaj w mapie witryny