Mazurski duet

   Tym razem aż dwie łódki ale tylko cztery dni żeglowania. Z wyrywkowych komentarzy wynika, że raczej wszyscy byli zadowoleni. ( może dla tego, że to tak krótko)

   Ruszamy z Krzyśkiem punktualnie o 0600. Planowałem zjechać z S17 w Kołbieli ale tym razem postanowiłem zaufać sztucznej inteligencji w osobie Janosika. więc Kołbiel mijamy bez zauważenia. No, może w Góraszce ale i Góraszka nie budzi zainteresowania Janosika. Dojeżdżamy zatem do Zakrętu i tu budzi się mój sprzeciw, bo Janosik Załoga każe jechać w stronę Warszawy. Skręcamy zatem w stronę Terespola. Przed skrzyżowaniem na A2 Janosik każe zjechać w prawo i lądujemy na autostradzie znowu w kierunku Warszawy. Więc da cape al fine, za trzecim obrotem udaje mi się wyrwać z zaklętego kręgu. Ostatecznie po dziwnych zwrotach sytuacji lądujemy na S7 w kierunku Mławy i Pułtuska. Dokładnie nie tędy chciałem jechać. Ostatecznie przez Szczytno i Mrągowo udaje mi się do Pięknej Góry dotrzeć po 9 godzinach błąkania sie po malowniczych drogach.
   Paweł nie czekając na wynik mojej nawigacji odpływa. Jedyną korzyścią mojego opóźnienia jest fakt, że łódka jest sklarowana do wypłynięcia i omijają mnie wszelkie przygotowania. Kapitanuje, zgodnie z umową, Krzyś B ( w odróżnieniu od mojego Krzysia L) i niezwłocznie ruszamy w stronę Mamerek. Wiatr słaby ale z dość korzystnego kierunku więc po przebyciu ca 20 km i zrąbaniu po drodze masztu celem przepłynięcia po mostem Sztynorckim, meldujemy się przy odnowionej kei przy burcie Pablowego bliźniaka. Przy pływającym pomoście raptem jedna łódka poza naszymi. Wieczorem ognisko i tu odkrywam nieznane mi dotychczas talenty naszego skipera - muzyczne. Odbywamy jeszcze wycieczkę do bunkrów OKH, część do śluzy na niedokończonym kanale.
   W niedzielę ruszamy wreszcie do Węgorzewa. Do ujścia rzeki daje się nawet pożeglować. Później już tylko na motorku. Stajemy long-side przy Dzień czwarty północnym brzegu należącym do Eko-mariny. Ruszamy do miasta na rybę. Reklamująca się wielkim szyldem knajpa jakoś bez zainteresowania nas wita, więc przenosimy się do skromniejszej po sąsiedzku. Sandacz - palce lizać. Jeszcze lody i wracamy na jachty. Tym razem do Kietlic - 9+ km. Wiaterek nadal słabiutki ale dochodzimy na czas. Tu też dużo wolnego miejsca. Wieczorem ognisko, śpiewy i co tam nie było. Spotkałem znajomych z zeszłorocznego rejsu. których, o wstydzie, nie poznałem. Starość czy co?
    Pora wracać na dół mapy.Najpierw zamaszysty hals po Mamrach by doczołgać się do wejścia na Kirsajty po czym, minąwszy Sztynorcki most, zmierzamy do Trasa Sztynortu starannie omijając kamienistą mieliznę. W Sztynorcie odwiedzamy pałac będący własnie w stanie gruntownego remontu i zjadamy baaardzo kosztowny obiad. Po obiedzie ruszamy w stronę Zimnego Kąta. Co prawda dociekliwi internauci wyszukują opinie o tym, czym wysmarowane są toalety tamże ale nie dajemy się wystraszyć i wkrótce cumujemy przy jednym z licznych tu pomościków. Gospodarz pochwalony za stan toalet odpowiada, żebyśmy się nie martwili bo gdy tylko zaczną się wakacje, wszystko wróci do normy.
   Ostatni dzień żeglugi. Wiatr nadal słabiutki. Krzyś postanawia spenetrować wyszukany na mapie kanał przez którąś z wysp. Mój Navionix nic takiego nie pokazuje ale spokojnie szukamy tego kanału. Okazuje się, że obie mapy są w jakiejś mierze prawdziwe. Po mojemu jest to po prostu dość szeroka przestrzeń pomiędzy wyspami ale, że jest dokładnie zarośnięta trzcinami, wycięto w tej gąszczy wąski kanał. Bardzo płytko. Miecz i ster w górze i langsam aber sicher. Później przez prześwit pomiędzy wyspami wracamy na Łabędzi Szlak a dalej na Dargin gdzie przy południowym brzegu robimy przerwę na obiad. Nic już więcej nie pozostaje tylko powrót do portu Sailor, gdzie kończy się rejs. Leniwy wiaterek pozwala spokojnie dopłynąć do celu. W porcie jak zwykle ścisk ale miejsce dla nas jest. Wieczorem jeszcze pożegnalne ognisko i rozdanie zamówionych koszulek naszego nieformalnego Klubu Białego Wieloryba.
Tu równiez linki do zdjęć, które, jak sądzę, uczestnicy, a szczególnie członkowie White Whale Club wkrótce nadeślą.

Moje podsumowanie daje wynik 83 km przebyte drogą wodną

szukaj w mapie witryny