Saloniki 2024

Do Salonik 2024 Anna>


Załoga

Etap biały Andrzej Hania Jacek Mariusz Kuba ASIA Lucjan Olek Morozka Skiper
Etap pomarańczowy Andrzej Hania Lidia Krzyś Adax Agata Natalia Ewa Rena Skiper
Kolory
Wolne miejsce Wstępne zgłoszenie Wpłacona za;oczka Pełna wpłata wachtowi

Tam mnie jeszcze nie było - po północnej stronie morza Egejskiego. Ponadto - tam w ogóle mało kto bywa zatem możemy spodziewać się mniej zatłoczonych miejsc. Zaplanowałem trzy tygodnie żeglugi z wymianą części załogi w Salonikach. Start w połowie kwietnia, najlepiej w sobotę 13 kwietnia. Saloniki mają niezłe połączenie lotnicze z Polską zatem wymiana załogi nie powinna nastręczać kłopotów. Okazały jacht Anna ze stajni Gianisa Markidiakisa typu Cyclades 50.5 Teoretycznie 12 osobowy ale raczej ograniczymy się do 11 na każdym etapie bo 12 oznaczałoby konieczność mieszkania 2 osób w skiperce na dziobie. Wstępne zgłoszenia w zasadzie wyczerpują listę załogi ale godzina prawdy wybije gdy trzeba będzie wpłacić pierwszą ratę czarteru. Aby nam łódka nie przepadła ta wpłata powinna nastąpić w sierpniu.

Zatem uściślając: Pierwszy etap startuje z Alimos 20 kwietnia i kończy 30 kwietnia w Salonikach. Druga ekipa startuje 1 maja i kończy 11 maja w tymże Alimos. Zainteresowanych proszę o wpłatę połowy należności za czarter która wynosi 390 EUR. Jacht jest w pełni ubezpieczony więc nie musimy wpłacać ani ubezpieczać kaucji. Składkę do kasy jachtowej szacuję na 10 euro/doba do wpłacenia na pokładzie. Numery rachunków podałem w grupie na WhatsApp ale jeśli ktoś tam nie występuje to wyślę mailem na żądanie. Przed rejsem będziemy musieli jeszcze skompletować dwie listy załogi - na każdy etap osobno. Odezwę się do tych, których danych mi zabraknie.
Wyjaśnienie zmiany.
Ponieważ kolega rezerwujacy dwa miejsca na obydwu etapach ostatecznie sie wycofał, zdecydowalismy w porozumieniu z uczestnikami na WhatsApp że nikt nie będzie spał w skiperce a załogę ograniczymy do 10 osób. Teoretycznie skiperka jest dla skipera ale w wypadku dłuzszych etapów skiper musi być dostepny non-stop więc jednak jesli nie na pokładzie to powinien mieszkac w kabinie dostepnej z messy. Stąd zmiana ceny pod warunkiem, że ten skład 9+1 uda się uzyskać.
Stopy wody pod kilem!



  Praktycznie były to dwa rejsy z dwoma różnymi załogami wśród których wyjątkiem byli Hania i Andrzej, moi wierni współtowarzysze żeglarskich wypraw.Wyszło inaczej niż planowałem, bo po wyjściu z Alimos rozdmuchało się zdrowo i oranie rozhuśtanego morza aż po turecki brzeg byłoby dla załogi zbyt uciążliwe. Naturalnym miejscem schronienia byłby południowy skraj Evii z gościnnym Karystos, ale przy południowo-zachodnim wietrze zatoka była doskonałym łapaczem fal zatem popłynęliśmy cośkolwiek na północ by w okolicy Marmaris schować się za osłonę wysepek. Było już ciemno więc nie próbowałem wchodzić do portu lecz odszukałem w cieniu wysokiego brzegu stosownej głębokości i rzuciliśmy kotwicę. Kolacja i spać

  Konsekwentnie zatem zdecydowaliśmy się na prawoskrętny wariant trasy, zatem, na północ do Chalkidy. Wiadomo było, że na otwarcie mostu należało poczekać więc poszukaliśmy postoju w klubowej marinie. Niestety, gospodarze nie okazali się gościnni więc wypadło się przestawić do miejskiej kei tuż przed mostem. Zgłosiliśmy zamiar przejścia , zapłaciliśmy za ten transfer a także kupiliśmy kartę na prąd i wodę. Wycieczki po mieście i drobne zakupy. Wieczorem dostajemy niestety wiadomość, że most się zepsuł i nie wiadomo kiedy zostanie naprawiony. Czekanie nie ma sensu zatem oddajemy cumy i wracamy na dół.

  Omijamy Evię od południa i zmierzamy do Skiros. Docieramy w środku nocy bo to bądź co bądź ca 120 mil. Zamiast w środku nocy pchać się do małego portu rzucamy kotwicę i spokojnie śpimy do rana. Zatoczka otoczona stromymi brzegami jest oazą spokoju. Rano, po odejściu nocującego w porcie promu podnosimy kotwice. Hafenmeister wypływa nam na spotkanie i kieruje do narożnego stanowiska. Nawet schodki do schodzenia z burty tu są. Dzień spędzamy na wycieczkach po okolicy. Niestety, malownicza knajpka na zboczu zatoki jeszcze nieczynna. Kuba z Asią wynajmują skuter którym odwiedzają wschodni brzeg wyspy.

  Rankiem ruszamy dalej. Celem jest należąca do północnych Sporadów Skopelos. Wiatr żwawy ale, niestety, przeciwny więc zamaszystymi halsami zmierzamy do celu. Po drodze nawet lekki deszcz. Ostatecznie koło 1800 zbliżamy się do cieśniny pomiędzy Skopelos a Alonissis, dodatkowo zamkniętą małymi wysepkami. Wiatr słabnie więc pod zachodzące słońce zmierzamy do portu w Scopelos. Keja dla jachtów pustawa. Wybieramy miejsce oddalone od sąsiadów a bliskie słupka z prądem i wodą. Niestety, wkrótce okazuje się, że bez prądu. Wodę udaje się przygarnąć od sąsiadów. Malownicze miasteczko rozłożone na amfiteatralnym brzegu zaprasza do spacerów. Niezbędne zakupy i spać.

  Zakupy ostatecznie dopiero rano więc o 1310 oddajemy cumy i zmierzamy do Agios Joannis znanego z filmu Abby pt Mamma mia. Po godzinie żeglugi rzucamy kotwicę starannie omijając widoczne na mapie szkiery. Tender na wodę i wycieczka do słynnej kapliczki. Żeby było ściśle - w filmie grała tą rolę inna kapliczka gdyż oryginalna była zbyt mała do roli w filmie.

  O 1530 kończymy wycieczki i ruszamy w kierunku środkowego palca Chalkidiki, półwyspu Sithonia, mieszczącej się "pod paznogciem" zatoczki Korakas. Docieramy tam o północy i rzucamy kotwicę. Po ciemku brzegi wydają się niepokojąco bliskie choć ploter uspokaja. Śpimy spokojnie w zacisznej zatoczce by rankiem ruszyć ku leżącym na zachodnim brzegu półwyspu Neos Marmaras. Omijamy zatopiony falochron i stajemy "po grecku" na kotwicy z dziobu i rufą do pływającego pomostu, tuż obok słupka z wodą i prądem. Szybko okazuje się, że słupek jest martwy, gdyż jeszcze nie ma sezonu. Podobnie inny słupek stojący na brzegu. Stojący po przeciwnej stronie pomostu rybak sugeruje, że lepiej, byśmy się stąd wynieśli. Początkowo lekceważę tą sugestię ale wkrótce wiatr nieco tężeje i kotwica na mulistym dnie zaczyna się poddawać podobnie jak pływający pomost. Dobrze, że to nie w nocy. Przestawiamy się na solidną keję pomiędzy rybakami. Znajduję tam zwinięty koło kranu wąż. Pytam obecnego akurat rybaka, czy mogę zatankować wodę. Oczywiście, wzrusza ramionami. Generalnie lokalni rybacy nie traktują nas jak intruzów.

  Ruszamy świtkiem by przy słabym wietrze i podpierając się motorkiem, o 1735 dotrzeć do Nea Moudania u nasady zachodniego palca Chakidiki. W głębi portu są przeznaczone dla jachtów pływające pomosty nawet ze słupkami z mediami. Cumujemy zamaszyście, dziobem do wyjścia z portu do pierwszego z brzegu. generalnie pływające pomosty raczej puste. Szybko okazuje się dla czego. Nasz pomost składa się z trzech oddzielnych pływających pontonów. Przerwy między nimi daje się pokonać zamaszystym skokiem ale przerwy pomiędzy wewnętrznym a lądem już nie. Przestawiamy się na południowy pirs, który w tej chwili jest pusty. Penetracja miasteczka nie przynosi sukcesów - knajpki nie serwują niczego poza zimnymi napojami. Na kei nie ma prądu ani wody co specjalnie nam nie doskwiera. . Wieczorem kutry wracająz połowó i nagle pusta dotychczas keja się zapełnia. Nikt nas jednak nie przepędza. Ostatni kuter prosi tylko, byśmy skasowali luz przed dziobem. Robimy to oczywiście i kuter mieści sie nam za rufa. Analizując mapę wydaje się, że pozostałe pomosty zapewniały wystarczająco głęboką wodę, ale już się nie przestawialiśmy.

  Wyruszamy przed ósmą. Wiatr mizerny, więc śniadanie na wodzie. Cypel Megalo Emvolon mijamy ostrożnie unikając zbyt płytkiej wody i wejścia w strefę ograniczenia ruchu. W międzyczasie przez internet zamawiam nam miejsce w marinie Aretsou. Po dziesięciu godzinach żeglugi, w połowie na silniku, wchodzimy do mariny. Czujny marinero wita nas na motorówce i prowadzi do pirsu koło biura. Odbiera cumy, podaje muringi a na koniec podącza nam kabel do przyniesionej przez siebie przelotki. Jeszcze klucze do toalet. Reszt formalności następnego dnia. Kolacja w knajpce dla lokalsów w głębi miasta. Tu zmienia sie załoga.

  2 maja rano - nowa załoga w komplecie. już nacieszyła się miastem Thessaloniki i zwarta gotowa do drogi. Całkiem świtkiem wyjść sie nie udaje ponieważ wisi nad nami zastaw za prąd, wodę i klucze do toalet a biuro czynne dopiero od dziewiątej. Ostatecznie z tej 60 euro zaliczki potrącają nam 6 z groszami i reszta wraca do kasy jachtowej. Nie udało nam się zatankować paliwa. Najbliższa stacja obiecuje wysłać cysternę jeśli zakupimy 150 litrów paliwa. Decyduję, że od tej pory będziemy pobierali paliwo z drugiego zbiornika dzięki czemu da się ustalić na koniec, która ekipa ile paliwa zużyła. Wskaźnik paliwa jest, jak się na koniec okaże, bardzo orjętacyjny. Wiatru w zatoce nie ma więc ruszamy na motorku. Po wyjściu z zatoki lekki wiatr się objawia, jak to biednemu, w oczy. Stawiamy żagle i zamaszyście halsujemy w kierunku przylądka Paliouri. Postępy nie są oszałamiające i wieczorem decydujemy się na nocleg koło Agios Pavlos, w miejscu osłoniętym małą wysepką. Ku mojemu zdziwieniu, wysepki widocznej na mapie wcale tu nie ma. Nicto! Prognozy obiecują spokojną noc więc rzucamy kotwicę, kolacja i spać.

  Następnego dnia nieśpieszna żegluga dookoła dwóch przylądków by wieczorem zapłynąć do położonej po wschodniej stronie środkowego palca zatoki Sykia. Rano żabi skok (4,7 mm) do rybackiego porciku Achlada. Stajemy po grecku rufą do jedynego pirsu, na skraju przestrzeni przeznaczonej dla rybaków. Do sklepiku długi spacer dookoła zatoki. Cisza i spokój. Pod wieczór ruszamy w kierunku Limnos. Słynną górą Atos mijamy, niestety, po ciemku. Wiatr się obudził i wieje od strony cieśniny Canakale podnosząc sporą falę. Efektem jest mała katastrofa dotycząca drzwi od nawietrznej toalety. Po północy docieramy do zawietrznego brzegu wyspy i wybieramy miejsce do kotwiczenia w dobrze osłoniętej zatoczce Moudrou. Należy nam się spokojny sen. Rano przestawiamy się do jachtowego pomostu w porcie Moudrou. Stolicą wyspy jest leżąca na zachodnim brzegu Myrina ale siła i kierunek wiatru zachęcała do poszykania bardziej osłoniętego miejsca. Nie było powodu do żalu.

  Rano ruszamy do Lesvos. Pominąwszy złośliwe żarty na temat mieszkanek tej wyspy znana jest ona z najazdu nielegalnych imigrantów przeprawiających sie przez dwumilowy pas morza, oddzielający wyspę od Turcji. Trzeba uważać z jaką siecią łączy się nasz telefon bo połączenia przez tureckie sieci może być kosztowne. Do stolicy wyspy Mytilini docieramy tuż przed północą. W marinie INSA cumujwmy do zewnętrznego falochronu. Dyżurny pomaga podłączyć jacht do prądu i wody. Rano meldujemy przybycie w biurze mariny. Teoretycznie można stanąć w miejskim porcie w którym jest sporo wolnego miejsca ale zdecydowaliśmy się na więcej cywilizacji. Robimy wycieczkę do górującej nad zatoką bizantyjskiej twierdzy. Pani w marinie przestrzegła mnie, że absolutnie nie jest ona turecka. Panuje właśnie kolejne przeniesione święto, więc nie można znaleźć nikogo, kto naprawiłby te nieszczęsne drzwi.

  Ruszamy w najdłuższy w tym rejsie etap - do Karistos. Na Odwiedziny Chios nie starcza nam czasu. Wiatr szczątkowy więc całą drogę na silniku. Praktycznie doba żeglugi - ponad 130 mil. Do Karistos wchodzimy rankiem, kiedy port jachtowy jest jeszcze pustawy. W międzyczasie melduję Gianisowi o tych kibelkowych drzwiach. Okazuje się, że dokupiona w Salonikach butla gazowa oddała ostatnie tchnienie więc wymieniamy ją na pełną. Opłaty za postój, prąd i wodę a także zamówienie butli załatwia nam kursujący motocyklem marinero. Zgodnie z umową jacht oddajemy w sobotę ale w Alimos mamy zgłosić się do popołudnia w piątek. żeby jednak armator miał czas zorganizować naprawę drzwi postanawiam dotrzeć wcześnie rano, zatem nie nocujemy w Karistos.

  Ostatnie 98 mil zajmuje nam nieco ponad 11 godzin i w Alimos meldujemy się wcześnie rano. Ekipa firmowa na kei w pogotowiu odbiera cumy, podaje muringi i praktycznie uwalnia mnie od cumowniczych obowiązków. Giannis przyprowadza stolarza który krytycznie kręci głową. Po jakimś czasie przychodzi do mnie z informacją, że naprawa będzie kosztowała 300 euro. Na otarcie łez przynosi prezent w postaci puszki oliwy z własnej plantacji. Nie brał ode mnie kaucji więc obiecuję że wyślę mu przelew po powrocie do domu. Znamy się od lat, więc godzi się bez protestu. Tymczasem decydujemy się solidarnie złożyć się na tą naprawę. W sobotę zamawiam taksówkę i w cztery osoby jedziemy na lotnisko. Część załogi zostawiła mi swój udział w szkodzie, część przelewem na rejsowe konto. Po powrocie do domu wysyłam przelew do Sail Greece i potwierdzenie mailem do Gianisa. Ten pyta, czy potrzebuję rachunku od stolarza. Do'nt joke, Giannis. Do następnego razu ( bez drzwi, mam nadzieję)

Podsumowanie

Data PORT Trasa Czas Silnik Paliwo
21.04.2024 Marmaris 62,6 11,5 1,5  
22.04.2024 Chalkidi 45,50 9,50 5,00  
23.04.2024 Skiros 121,00 24,00 11,00  
24.04.2024          
25.04.2024 Skopelos 60,50 11,50 5,00  
26.04.2024 Korkulas 56,00 18,00 1,50  
27.04.2024 Marmarias 12,00 3,00 1,50  
28.04.2024 Monduana 49,00 10,00 6,00  
29.04.2024 Thessaloniki 38,50 8,50 5,00  
30.04.2024 Suma 445,10 96,00 36,50 138,00
1.05.2024          
2.05.2024 Agios Pavlos 60,30 10,60 4,50  
3.05.2024 Sykia 51,00 10,40 5,00  
4.05.2024 Achlada 4,70 1,50 1,50  
5.05.2024          
6.05.2024 Mudros 68,50 18,00 3,00  
7.05.2024 Mitilini 86,50 14,50 12,00  
8.05.2024          
9.05.2024 Karystos 136,90 23,50 23,50  
10.05.2024 Alimos 58,80 11,50 11,50  
11.05.2024 Suma 466,70 90,00 61,00 156,00
  Razem 911,80 186,00 97,50 294,00

szukaj w mapie witryny