Już nie wrócę do Szwecji... nigdy więcej o nie!

No nie! Tego akurat ja nie powiedziałem ale... Moi toruńscy przyjaciele uznali, że Szwecja, przynajmniej we wrześniu jest wyjątkowo nudnym krajem i nawet praktyczne ćwiczenia z nawigacji pomiędzy szkierami nie spowodowały, by zmienili zdanie. Nie tracę nadziei, że jeszcze zmienią, bo w Szwecji jest doprawdy malowniczych miejsc bez liku. Rejs zaczął się szorstko, bo od razu trzeba było zarefować grota i wymienić genuę na kliwra. Jak w dobrym kryminale, później już tylko napięcie rosło. Nocą skryliśmy się po wschodniej stronie Bornholmu, więc poszukiwania węża morskiego znacznie osłabły i wreszcie świtkiem schowaliśmy się w Nexo. Przestaliśmy tam do następnego ranka w nadziei na zapowiadane osłabienie wiatru ale wreszcie założyliśmy drugi ref na grocie i ruszyliśmy do wyjścia. Tu odbyła się mała bitwa morska podczas próby odwrócenia jachtu w ciasnym, oj ciasnym basenie, którą wreszcie z niewielkimi stratami wygraliśmy. Dwa refy okazały się bardzo dobrym pomysłem więc jacht rączo pomykał pod wiatr i falę, co jednak nie zmniejszyło zainteresowania wężem morskim. Wieczorem dopłynęliśmy do zatoki Hano, gdzie fala była mocno uspokojona i zaczęła się nawigacja terrestryczna, polegająca na wyszukiwaniu kolejnych nabieżników. Tuż po północy założyliśmy wreszcie cumy i można było pójść spać. W bezludnej marinie działały i prysznice i pralki z suszarkami z czego nie omieszkałem skorzystać, jako że miałem już za sobą trzytygodniowy rejs do Bergen. Muzeum ponczu jak i inne atrakcje okazały się po sezonie niedostępne. Nawet wycieczka do Fiskerhavnen, jakkolwiek malownicza skończyła sie niczym, bo jedyną knajpkę w porcie właśnie zamykano. Rano, ale bez zbędnej nerwowości wyruszyliśmy do Ahus zachwalanego przez Don Jorge jako miejsce niezliczonych atrakcji. Główną atrakcja było oczywiście samo podejście pomiędzy kamienistymi mieliznami bo w mieście panował senny spokój. Staliśmy wprawdzie na wprost wytwórni wódki Absolut, jednak nic z tego nie wynikało. W miejskiej marinie jedyna toaleta była oddalona o kilometr od miejsca, w którym dało się postawić Roztocze, więc przynajmniej odrobiny ruchu nam nie zabrakło. Następnego ranka ruszyliśmy do wyjścia z portu umieszczonego na rzece, ale niespodziewaną przeszkodą okazał się wchodzący i manewrujący na wejściu statek. Trzeba było odczekać, co trochę ćwicząc sterowanie na wstecznym by wreszcie opuścić Ahus. Przy słabych wiatrach przetrawersowaliśmy rutę w Bornholmskiej bramie i późnym wieczorem dotarliśmy do Hasle. Mimo, że byłem tu już parokrotnie, odnalezienie właściwego basenu po ciemku nie było takie znów trywialne. Zgodnie z oczekiwaniem automaty wrzutowe w prysznicach były zdemontowane więc kąpiel była nielimitowana. Rano chłopaki zanabyli od wracających z morza rybaków parę kilo dorszy i padło pytanie - smażone czy zupa rybna? Ponieważ powiedziałem, że ja głosuję za zupą, Piotr unieważnił głosowanie i zabrał się do gotowania zupy. Nie da się przedstawić w tekście jej smaku, więc musicie na słowo uwierzyć, że była bardzo nader. Morze zrobiło się jak oliwa i trzeba było przestać udawać, że żeglujemy. Po paru godzinach na silniku wiatr się jednak przeprosił, słaby i z zupełnie niewłaściwego kierunku. Stopniowo rozrefowywaliśmy grota a nawet zmieniliśmy kliwra na genuę, które to ostrożności zostały powzięte po prognozie pogody straszącej 5 do 6. W środku nocy dotarliśmy wreszcie do nieco opustoszałego już Świnoujścia.



Trasa rejsu do zatoki Hano
Port rozp. Godz.ogółem Pod żaglami Na silniku Na pływach Pow.6stp.B Postoju Log Odwiedzone porty Port zak.
Świnoujscie 82 62 20 0 20 98 338 Nexo, Karlshamn, Ahus, Hasle Świnoujście
Roztocze w Karlshamn Dwa refy na grocie Port w Ahus Czegoż te ludziki szukają?

Szukaj w mapie witryny